środa, 12 maja 2010

Nowy osobnik w Dorsiczkowie

W świeta Wielkanocne od zająca dostaliśmy Królika- a raczej dzieci dostały:) No, ale nie ma co się smucić w koncu zowie się Szczęściaż, tak więc moze i nam go moze przybędzie:) nie narzekam na te swoje szczescie, ale jednak jakby miałoby byc go wiecej, to czemu nie:) A kochanej siostrzenicy dziekujemy:)

Oto w swojej pięknej okazałości- wzieliśmy go na działkę.Pasł się niczym krowa- tyle że na smyczy, która dzieci zakupiły za swoje pieniązki.To było mozna by powiedziec jakis czas temu, ale tesknota moja za skrawkiem ziemi,słoncem i powietrzem natchnęła mnie do wspomnień:)
Na owej działeczce dzieci poszły z owym królikiem na spacer i nagle słysze krzyk: Mamo, mamo ratuj. Oderwana z dłubania w ziemi, lece na sciezkę zobaczyć co się stało. No i słyszę, że królik uciekł (wspaniałe dzieci go puściły:)) No i mamuska dawaj dyla zaczęła za królikiem ganiać. A królik złapał "wiat w płuca" i niczym błyskawica pędził. Śmiali się wszyscy-te moje dwa bąble, no i cała masa działkowiczów,którym sprawiłam widok nie codzienny. O nie to był pierwszy i ostatni raz:) Ale pobiegać warto i napewno by się mamuśce przydało:)
A to dwa czerwone krasnale pierwszego dnia ze swoim Szczęsciazem.


***
Marcin karmi królika i uspokaja go co by nie skakał,
na to Olcia: zostaw, ja to zlobie, bo on się mnie nie boi, bo ja mu codziennie czytam bajki i on teraz jest madly i mnie lubi.
***

No to co czytamy, czytamy:)

1 komentarz:

  1. wiecej szczęścia nie potrzebujesz Dorotko;)
    Masz kochanego męża i 2 wspaniałych dzieciaków:)

    OdpowiedzUsuń