piątek, 31 sierpnia 2012

Pomysł na gumki do włosów

Planując wyjazd do znajomych, zaczęłam myśleć - co kupić dla małej Gosi, która zabawek ma miliony. Tak się złożyło,że odwiedziła nas Oli przyjaciółka, która miała właśnie w tym stylu gumkę do włosów, no i wpadłam na pomysł wykorzystania kółek,które zrobiłam  jakiś czas temu kiedy to w tym stylu robiłam broszki. Tak mając 3 godziny wolnego (Monika spała, Ola z tatą była w kinie- a ja miałam  tyle czasu!!!!!)między innymi zrobiłam to:


Wpadł mi do głowy pomysł na odnowienie starej,brzydkiej opaski do włosów:

To nasza 12 tyg Monika, która zaczyna ssać piąstki:)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Kocyk polarowy

Ostatnio usłyszałam, że najmłodsze nasze dziecię - wszystko będzie miało hand made. Na dużo nie starczy mi czasu na wszystko, ale na troszeczkę:) Lubię robić takie rzeczy, może czasami są nie dociągnięcia, ale cóż:)- uczę się wszystkiego. Tym razem chciałam uszyć jakiś kocyk dla Monisi. Zmotywowana zostałam do działania, ponieważ pożyczone musiałam oddać i tak powstał kocyk  z jednej strony polarowy, a z drugiej strony podszyty dzianiną,a haft krzyżykowy użyłam ze starej poduszki. A poduszkę miałam zrobioną 6 lat temu, kiedy to ukończyłam będąc z Olą w ciąży,a zaczęłam 3 lata wcześniej będąc z Marcinem, tylko czekałam i czekała.... To największa rzecz jaką wyhatowałam haftem krzyżykowym:)




Z resztek dzianiny uszyłam dla Moniki i Oleńki opaski. Monia prezentuje się poniżej, natomiast Ola była we wczorajszym poście prezentując się w leginsach:




 Jak wspominałam wrócił Marcin. Opowiadał dość długo o pobycie. Zachwycony zabytkami w Ohrid, Budapesztem i Wiedniem. Stęskniony za siostrami o tak:

Wydał większość pieniążków dla Oli na dzwoneczki,które Ola zbiera i lubi. No i właśnie w pierwszej chwili nie wiedziałam czy być zła czy się cieszyć, że pieniążki które zbierał cały rok wydał w dużej mierze na siostry?:). Marcin był tak zmęczony, że dzisiaj spał cały dzień,jednak popołudniu okazało się,że to nie zmęczenie tylko ANGINA. Wykorzystując jeszcze obecność mamy szybko załatwiłam wizytę u lekarza. Tak więc prośba na kotlety mielone z surówkę z pekińskiej została spełniona, tylko że biedaczek nie ruszył:)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Leginsy czyli stare koszulki w nowym odkryciu:)

Rozmawiałam dzisiaj z koleżanką:) o tworzeniu rzeczy ze starych ubrań, szmatek, po prostu z tego co się ma. No i przyszła mi myśl,że dzisiaj zamieszczę zdjęcia leginsów jakie uszyłam dla Oli.Od jakiegoś czasu, gdy przeglądałam różne blogi,podobał mi się owy pomysł. No i w czwartek (kiedy to tatuś poszedł z córką do kina) ja siadłam do maszyny. Po chwili z szafy męża ubyła jedna koszulka i poszła pod nożyczki. Uszyłam leginsy, ale uwaga długie!!!no, ale gdy wrócili do domu, to moje chude dziewczę nie dało rady wcisnąć się w nie. No i znów poszły pod nożyczki i zrobiłam krótkie- z myślą, że będą dla Moniki. Olcia powiedziała,że chce takie:) No to ma:



Zeby troszkę urozmaicić je przyszyłam koronkę - tylko taką miała w odpowiedniej ilości w domu:)

No i w sam raz do ćwiczenia, a że właśnie zaraz lecimy na zajecia z taekwondo ( z nadzieją,że to tylko będą zajęcia przez ten tydzień i że się nie wkręcimy na kolejne)- to się bardzo przydały. Ale to nie jest tak, że Ola nie ma spodenek,ma ich z kilkanascie par- ale te są takie inne, nie:).

Pochwalę się tylko, że dzisiaj  w nocy wraca mój synuś:) A załamana dzisiejszym dniem i wizją tragiczną kolejnych godz- tzn.Monika śpi po 5 minut, pies wczoraj pod nieobecność naszą w domu zjadł 2 ibupromy i wymiotuje cały czas. Tak więc latam ścieram, noszę na rękach i znów od nowa to samo.Zadzowniłam do mamy, która mieszka 100 km od nas i pytam się czy ma plany, co robi- no i niestety usłyszałam,że bardzo zajęta .Ale pyta się co chciałam, no to ja nieśmiało mówię, że pomocy, bo pies i mała dają na zmianę mi czadu,a mąż w środę w nocy będzie w domu. Po 20 min dostaję telefon- dzwoni mama i mówi: siedzę już w autobusie i jadę do was. Dziękuję!!!!!

piątek, 24 sierpnia 2012

Nowa czapka dla Moniki

Mała urosła i za mała okazała się czapka, którą zrobiłam tuż po urodzeniu. Mając troszkę wolnego czasu na wspominanym wcześniej odpoczynku na Mazurach,zrobiłam kolejną.Tylko czekała na przerobienie ostatniego rzędu. No, ale jak to bywa znów nie miałam czasu.Za każdym razem brałam na spacer, z nadzieją zakończenia, ale Monika to dziecko, które chwili nie poleży- trzeba cały czas ją wozić. W końcu znalazłam chwilę, kiedy mieliśmy w domu gościa:)



Właściwie to wtedy duużo zrobiłam:)- bo w końcu przerobiłam cukinie, kabaczki ( a miałam chyba z 30 kg!!- a polecam bardzo dżem- jak coś służę przepisem), poza tym miałam troszkę malin z pierwszych zbiorów z naszej działeczki, no i ogórki.Robiąc przetwory czuję już za plecami jesień i zimę- szok jak ten czas leci:) A w tym roku robię też stosowny przydział dla Monisi (tak np.zamroziłam zmiksowaną cukinię).  Wyjazd Marcina , tym razem na występy taneczne aż do Macedonii, uzmysłowił mi, że pewien czas już w naszym życiu się zakończył. Marcin staje się samodzielny i co raz mniej nas potrzebuje. A ja?-po raz pierwszy od jego narodzin czyli 9 lat- nie słyszałam jego głosu już 6 dzień.Po raz pierwszy nie wiem czy wszystko w porządku. Co prawda umówiliśmy się, że jak coś by się działo to ma dzwonić,nie patrząc na koszty. Dowiedziałam się że wszytko  jest w porządku. Ale czy mi to wystarcza? słyszałam, że co ja przeżywam, przecież młodsi od niego pojechali, że on już dużo jeździł sam. Tak ja wszystko rozumiem. I wiem, że on da sobie radę i ze ma tam tyle atrakcji, że może i nie ma czasu zatęsknić. Kolejny raz próbowałam się dodzwonić i nie odbiera. Łzy mi lecą jak grochy, mąż się śmieje ( ale on cwany - przyzwyczajony do częstych wyjazdów z domu:( ), a mi pozostaje czekać. Tęsknota jest wielka....może to i śmieszne, że tak przeżywam.Ale cóż , to wcale nie oznacza, że chciałabym trzymać go w domu.
Oj,pożaliłam się troszkę....
Ale tym sposobem, żeby polepszyć sobie nastrój - tworzę kolejne rzeczy i sprawia mi to wielką radość.Tak więc lecę ogarnąć dom, załatwię spacer i do dokończenia rozpoczętych prac.
Na zakończenie pozdrawiam wszystkie mamy,które też tęsknią za swoimi dziećmi:)

czwartek, 23 sierpnia 2012

Nocne szycie na imprezkę urodzinową Oli


To Olcia - wczoraj miała 6 urodziny. W związku z nieobecnością w domu Marcina i możliwością przejęcia jego pokoju, postanowiliśmy zrobić babską imprezkę powiązaną z nocowaniem najlepszych przyjaciółek. No i nie wiem czy to szczęście czy nie:) ze względu na sezon urlopowy było5 dziewczynek. Olcia przygotowywała się do imprezki bardzo poważnie-pomagała sprzątać,a przede wszystkim wymyślała konkursy i zabawy,np. rzucanie sznurkowymi kółek i zdobywanie pkt, wszelkie zabawy warmińskie:)np. Stryjenka:).Byłam sama z dziewczynkami,a niestety to nie był fajny pomysł, bo wrzeszcząca Monia nie dała mi ani chwili, żeby zająć się dodatkowo dziewczynkami. Najważniejsze, że Ola była szczęśliwa, a i koleżanki nie chętnie szły po zjedzeniu obiadu do domu.
***
Olcia dzień przed urodzinami kupując balony zobaczyła zakonnice i mówi do mnie, że chciałaby zostać zakonnicą. Na to ja,że zobaczysz, ale wiedząc,że często mówi o swoich przyszłych dzieciach, tłumaczę,że siostry zakonne nie mają męża i dzieci itp. Po chwili zastanowienia się, Ola takim szybkim stwierdzeniem odpowiedziała: no to nie wiem czym byc zakonnicą czy lepiej mieć męża konia. No i ja wybuchłam śmiechem:)
 ***
No i taka jest Olcia: bezpośrednia, konkretna i bardzo zdecydowana.Ona zawsze wie czego chce. Nie zastanawia się godzinami, a i pamięta o swoich postanowieniach i marzeniach bardzo długo. No właśnie marzeniem jej są konie i granie na oboju:). Uwielbia tańczyć i ćwiczyć. Jest zdyscyplinowana- tak mi się wydaje.  Obecnie z postaci bajkowo-filmowo- reklamowych uwielbia chyba jak większość dziewczynek Hello Kitty, Barbie, a kolor różowy, fioletowy,niebieski.Ostatnim hitem telewizyjnym jest program perfekcyjna pani domu - nauczyła się składać koszulki ( no możenie jak w programie, ale też ładnie.
A czego nie lubi - napewno jeść (pieczarek,mięsa, nabiału:), narzucanego zdania- bo i tak zrobi jak na czymś jej bardzo zależy, nie lubi niektórych audiobooków i piosenek dziecięcych (a uwielbia Domisie:), basenów ( no bo jej zimno- chyba, że te z podwyższoną temp dla dzieci:)...
.....Olcia....


Zawsze zbierałam się do szycia girlandy, ale no właśnie zawsze było to coś. Teraz Ola do mnie mówi,że się opłaca uszyć, bo zostanie na roczek dla Monisi - no i  dziewczę mnie zmobilizowało.Tym sposobem na ostatnią chwilę szyłam  girlandę:


Przy okazji uszyłam dla każdej babeczki - podkładki w babeczki,

Teraz czas wziąć się za kolejne projekty - póki maszyna i cały bajzel jest rozstawiony w salonie. Tak brakuje mi pomieszczenia do rozłożenia się z tym wszystkim, a tak takie robienie czegoś i sprzątanie -męczy i zniechęca. Ale tym razem sobie odpuszczam.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Korale na lnianym sznurki

Korale na lnianym sznurku zaczęłam robić w ubiegłym roku. Bardzo mi odpowiada noszenie takich naturalnych sznurków.Dodatkowy plus, to że można je wyprać:)
W miniony weekend udało mi się skończyć właśnie takie z koralikami różowo- niebieskimi:


Jak wspominałam, ponownie wyjechaliśmy na Mazury. Pogoda zapowiadała się nie ciekawa, ale stwierdziliśmy, że najwyżej wrócimy:) No i jak zajechaliśmy to było cudowne słońce. Monisia spała, a starsze dzieci zaangażowałam do zbierania szczawiu:

A małżonek nie mógł bez pracy tak siedzieć i zaangażował się do  koszenia pobocza,no bo goście mają przyjechać:) Szwagier zadowolony i to był bardzo, że jego praca wykonana. Ale co tam odpoczywać nie trzeba koniecznie leżąc,prawda?

Nie mamy możliwosci jedzenia na trawie,tak więc ekspresowy obiad został podany właśnie na trawie:

Poza tym dzieci wzięły się za malowanie farbami. Ogólnie wola zawsze malowac wszystkim oprócz farb,ale nowy wymysł farb w pędzlach przypadł im do gustu.Wygodne w użyciu,szybko schnące,minus -mało kolorów:)

starszy brat dawał lekcje nauki gry:)

było tez kurkobranie ale beze mnie z wiadomych powodów:) i granie w piłkę, i w super farmera, i wiele innych fajnych rzeczy....

 W przeciwieństwie do wyjazdu wcześniejszego bardzo odpoczęłam i nabrałam sił na kolejne dni:).
Odpoczynek się udał i mieliśmy takie właśnie miny.

Dodatkową atrakcją było w sobotę siedzenie przy ognisku i patrzenie na noc spadających meteorów, których było mnóstwo. A noc była naprawdę ciepła.
Dzieci zachwycone, zadowolone wróciły z nami już do domu. Gdyby nie Marcina kolejny wakacyjny wyjazd zostałyby na pewno. A ja pozostaję bardzo wdzięczna mojej mamie i całej rodzinie za ten tydzień cudowny dla wszystkich:) i do następnych wakacji.

piątek, 10 sierpnia 2012

Filcowanie na szalikach

Miałam zwykły czarny szalik, który leżał w szufladzie już od kilku sezonów. Widząc różne motywy filcowania na odzieży spróbowałam zaszaleć na owym szaliku. I tak  wyglądał w nowym wcieleniu:


Szaliki stały się świetnym pomysłem na prezenty. Niestety nie mam zdjęć wszystkich prac. Znalazłam tylko jedno - te powyżej. Szkoda tylko, że pomysłu nie będę mogła wykorzystać jako prezenty na Boże Narodzenie - chociaż do szalików można jeszcze czapki lub rękawiczki, nie? Może nie powinnam pisać, bo się już zdradzę:) 

czwartek, 9 sierpnia 2012

Chwila odpoczynku ...

Mazury,cisza i spokój.Tak, tak sa takie miejsca. Bez tłumów, sklepów, warkotu samochodów, ale za to z Ciszą, takiej np. mi bardzo brakuje (mieszkamy przy bardzo ruchliwej ulicy:)), ze śpiewem ptaków, z pięknym krajobrazem i z dala od wszystkiego co na co dzień  się ma-np.kanalizacja, energia i bieżąca woda.
To miejsce gdzie w wakacje choć na kilka dni udaje nam się wybyć- dzięki uprzejmości siostrzanej:)
I tym razem  wykorzystaliśmy uprzejmość  w ubiegły weekend. Marcin wiernie towarzyszył wujkowi, a Oleńka jemu         (dziewczyna była do tzw. brudnej roboty, bo zakładała robaki i zdejmowała ryby). I tym sposobem cale ranki i wieczory nie było chłopstwa na obozowisku:


a my z Monią gugaliśmy na świeżym powietrzy i dziewczyna była tak zadowolona:






Tak nam się spodobało, że jeszcze wyprawę powtórzymy. Wszyscy domownicy odpoczęli i zadowoleni, a to chyba ważniejsze niż moje zmęczenie:). A Monisia odbyła już pierwszy wyjazd i wakacje.

środa, 8 sierpnia 2012

To co się działo oraz buciki z czapeczką szydełkową



Jak zwykle z opóźnieniem i to bardzo długim,ale po wczorajszej rozmowie z koleżanką, która mówi ze zagląda i zagląda, a tam nic u nas się nie dzieje i dzwoni zniecierpliwiona wpisów.Ale działo się bardzo dużo...Kochani do marca mimo na zwolnieniu, jeszcze wykonywałam pracę przy komputerze. Siedząc po kilka lub kilkanaście godzin dziennie miałam dość już klepania,a poza tym i inne obowiązki:). No i do maja trwał u nas remont.Ale efekty postanawiam zamieścić w innym poście. Poza tym cały czas wizyty u lekarzy, badania, specjaliści i tak w miesiącu potrafiłam mieć 12 wizyt. Spędzając całe dnie w szpitalach, w przychodniach nie należał do przyjemnych, a nawet mogę powiedzieć,że psychicznie bardzo męczyło. Potem doszła działka i energia żeby jak najwięcej posiać.W ten sposób ostatni miesiąc spędziłam na " czworakach" między grządkami.udało mi się jeszcze pielić 3 dni przed porodem:)-serdecznie pozdrawiam sąsiadów,którzy bali się ze urodzę w grządkach:). 
A tutaj już wszyscy padliśmy ze zmęczenia:

Potem była komunia Marcina i przygotowanie przyjęcia w domu na 30 osób.No i chyba tego wszystkiego było za dużo bo wyladowałam w szpitalu, a wtedy i Marcin(raz z podejrzeniem wyrostka,a drugi raz z nastawianiem palca).

Marcin tuż po zabiegu

No i 2 czerwca przyszła na świat nasza Mała Mini czyli Monisia:
No i Monisia w czapeczce wykonanej z bawełny - specjalnie dla córuni. Do kompletu są buciki:

 W wolnych chwilach zawsze coś się zrobi. Obecnie przetwarzam fasolkę szparagową i wekuje przetwory z borówki amerykańskiej:) dlatego pozdrawiam wszystkich robiących zapasy.
Ah- zapomniałam napisać, że dzieci starsze są u babci Heli na tygodniowych wakacjach:) Oni są szczęliwi bardzo. Dziekuję mojemu rodzeństwu ( jednak dobrze mieć starsze rodzeństwo!!!!) i mamie za opiekę, a ja wcale się nie nudzę:)