poniedziałek, 27 czerwca 2011

co u nas słychac


Koniec roku wypadł nam dobrze-jak to Ola po zakonczeniu w swoim przedszkolu powiedziała, że ona też zdała do następnej grupy:) - tylko dla mnie zaczyna się najbardziej stresujący okres, ponieważ znalezienie opieki do dzieci, bo przeciez mamy tak mało urlopu, a też chcielibysmy razem gdzies pojechac, a nie tylko na dzieleniu sie w pilnowaniu dzieci-no ale cóż jakoś to bedzie. Na razie od pierwszego dnia wakacji Marcin już wyjechał.No własnie nie myslałam,że  bede tak tesknic:)
Marcin opuścił nas na tygodniowy pobyt na oboz zuchowy. Przy pożegnaniu na dworcu mi sie łezka zakręciła, Olcia zaczęła pytać kiedy on wróci - a on... z uśmiechem na buzi machał nam przez okno.
Niby tydzień- miałam tyle planów do zrobienia tylko z Olcią,  a tu czas leci jak głupi. Na obozie jest fajnie- mówi Marcin: jego ulubione jedzenie:), fajne zabawy(tematyka związana z Piotrusiem Panem), codziennie rano zaprawa, nauka składania mundurków( kto miał zle złożony -niestety miał zabrany mundurek),pakowanie rzeczy do plecaków, zielone noce i 30minut raz dziennie na dzwonienie do rodziców!!!!( w tym czasie tez tylko mają pozwolenie na pojscie do sklepiku!!) Marcin zadowolony  i to najwazniejsze. Powtarza, że dalej chce jechcac na obóz ministrancki i uwaga - następnego dnia po powrocie do domu!!!!! Nie wiem czy mam już takiego dużego syna - czy nie chce z nami siedzieć:)
A na działeczce rosnie - szkoda ze takie zimne noce.W sobotę maz przywiózł pierwsze 3 ogórki - ale były dobre:)